Dawno nic nie było, ponieważ.. no.. czasu nie było, zwyczajnie.
Szkoła, nauka. Początek roku, niektórzy w nowym otoczeniu. W tym ja. Stąd zaległości na blogu, które postaram się nadrabiać w weekendy. No może trochę rzadziej, jak nie będzie tematu. Jednakże z tego miejsca przepraszam wszystkich, którzy czekali na notkę od tygodnia.. albo więcej.
Dziś się doczekali.
Jak wiecie organizujemy sobie wraz z Danią Mistrzostwa Europy w piłce siatkowej mężczyzn. Fajna sprawa w sumie, co?
Gdańsk, a nawet Gdynia gości między innymi Mistrzów Olimpijskich no i oczywiście wszystkie inne, godne uwagi drużyny z całej Europy. Nasza grupa co prawda mało emocjonująca, ale ważne, że gramy coś u siebie. Co prawda półfinały i finały odbędą się w Kopenhadze aczkolwiek myślę, że w polskiej Ergo Arenie będzie równie wiele emocji co na stadionie w Danii. No, bo finaliści i półfinaliści zmierzą się na stadionie. No, ale nie o tym miało być.
Pamiętacie jak w 2012 roku odbywało się słynne Euro 2012?
Media huczały. Kibice się gotowali. Podobnie jak rząd i budżet państwa. Generalnie, jedno wielkie BOOM no, ale przecież co się dziwić. Rzecz jasna to nasi piłkarze są dumą narodu i wygrywają wszystko co popadnie. To nasi piłkarze zdobywają przecież złoto i brąz Ligii Światowej, to nasi piłkarze zdobyli srebro na Pucharze Świata i to nasi piłkarze stanęli na trzecim stopniu podium w Mistrzostwach Europy. No i to wszystko przez 3 lata. Jakich my mamy zdolnych piłkarzy, można by rzec, prawda? Więc dlaczego ma się nie wspominać o ich meczach z Wyspami Owczymi na każdym kanale, w każdej rozgłośni radiowej. Przecież zasłużyli sobie na to żeby puszczać ich mecze w TVP1, a powtórki przez kolejne dwa tygodnie w TVP Sport.
Ech, a teraz zupełnie na poważnie.
Patrząc przez pryzmat ostatnich kilku lat nasze media się wycwaniły. Generalnie wygląda to tak.
Polscy siatkarze jadą sobie na imprezę wielkie rangi. W TVP, TVN'ie, Polsacie nic nie słychać na ten temat, a jak JUŻ COŚ to tylko "jedziemy w roli faworyta, zdobędziemy medal, trener tak mówi, nie ma innej opcji"
Bawi to, prawda? My, jako kibice wiemy, że za kilka dniu startują Mistrzostwa Europy. My odliczamy skrupulatnie każdy dzień, skreślamy dni w kalendarzu, a oczyma duszy widzimy już bilety lotnicze do Kopenhagi. Po prostu - czekamy, kibicujemy, wierzymy, chwalimy ew. konstruktywnie krytykujemy. Jednakże w przypadku polskiej telewizji jest inaczej. Jest po prostu komicznie.
Włączam Polsat i wiadomości. A nuż, może posłucham o Mistrzostwach Europy, o imprezie wielkiej rangi, którą organizujemy. O imprezie, w której możemy coś ugrać. Może do cholery zobaczę coś ciekawszego poza powtórką goli w meczu z San Marino. Może na ekranie mojego telewizora nie zobaczę Lewandowskiego, tylko Jarosza, a zamiast piłki do kopania zobaczę tą, do siatkówki.
To sobie pooglądałam.
Tradycyjnie, nic. Zero, kompletne minimum - do tego ograniczają się media masowego przekazu w naszym kraju. I to boli. Wiecie? To cholernie boli serce zwykłego kibica. Człowiek trzyma kciuki od kilku miesięcy. Czeka na tą imprezę od roku, odkąd tylko wiadomo było, że uda nam się coś zorganizować. Serce się raduje, bo wiadomo, że za kilka dni nasi chłopcy wyjdą na parkiet, dumnie odśpiewają hymn wraz z pełną halą biało-czerwonych serc. Wiadomo, że wyłożą całe serce na boisko, że nie poddadzą się bez walki i nie odpuszczą. Nikomu. Wiadomo też, że NIC nie stanie im na drodze do Kopenhagi, że trenują od kilku miesięcy żeby cholernie dobrze wypaść. I co?
Znów, jeżeli daj Boże polecimy do Kopenhagi zrobi się wielkie BOOM na piłkę siatkową? Znów szalone "kibicki" będą twierdziły, że kochają Kubiaka, a nie będą wiedziały jak ma na imię?
Jedynka, dwójka, trójka, TVN i Polsat przypomną sobie o naszych siatkarzach?
Wiecie co? Żałosne. Jeżeli coś nam nie pójdzie, podobnie jak na Olimpiadzie czy tegorocznej Lidze Światowej to znów tylko nasi siatkarze dostaną po dupie. Oni i trener. Przykre, bo wiecie od kogo dostaną? Od mediów, które wcześniej albo:
a) dmuchają balonik, który podczas imprez pęka
b) nic nie wspominają i mają siatkówkę szeroko i głęboko dopóki nie wygramy
To już się robi żenujące.
I nie, nie chcę żeby piłka siatkowa była sportem narodowym, bo wystarczy, że w sercu trzymam ją jako sport narodowy, a za piłkę nożną się wstydzę.
Szkoda tylko, że telewizja, portale internetowe i radio potrafią zajmować się jedynie golem, który strzelił nam bankowiec z San Marino, a o najważniejszej imprezie w całej Europie nie wspomną PRAWIE NIC. Bo i po co?
Przecież jak wygramy to zdążą się nagadać, nachwalić. :)
lifeballl - piłka życiowa
Na poważnie i na żarty o siatkówce.
sobota, 14 września 2013
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
Bartek.... Kurek
Siedzę i czytam. I widzę wpisy. I widzę posty. I widzę zasypane portale społecznościowe wypowiedzią 25 letniego siatkarza Maceraty.
Pytam po co? Ale odpowiedź znajduję za chwilę. W sumie to od razu.
Ostatnio jak pewnie doskonale wiecie w sieci ukazał się wywiad z młodym przyjmującym naszej reprezentacji - Bartkiem Kurkiem.Wiele osób doszukiwało się drugiego dna w tym co powiedział Bartek. Ba! Nawet trzeciego, siódmego i dwunastego.. dna. Z ust Kurka padło coś w stylu "Nie chcę żeby to źle zabrzmiało, ale nie interesuje mnie to czy kibice w nas wierzą" Wiele osób po przeczytaniu tych słów się zniesmaczyło i coraz głośniej i częściej zaczęło wypowiadać na temat zawodnika i tego jak się zmienił na przestrzeni kilku miesięcy, może roku. Być może ludzie mówią prawdę. Być może naprawdę Bartek zmienił podejście do tego wszystkiego, ale za każdym razem ja, jako kibic staram się postawić w jego sytuacji.
Pamiętam stare czasy. Generalnie wtedy o autograf Kurka ciężko nie było. Panowała przecież era Bąka, Kadzia, Świdra. Nikt nie zabijał się stojąc pod barierką, a młody siatkarz jakim był Kurek pozostawał niemalże niezauważalny. Przemykał się bokiem do szatni, po cichu. Nikt nie krzyczał do niego po nazwisku, nie szarpał za bluzę, ani nie płakał na jego widok. W sumie ogólnie rzecz biorąc - no lepiej było. Bartek rozdawał kilka autgorafów, bo nikt o więcej nie prosił. Zresztą, wtedy na podpis nie czekały same nastolatki. To też zmienia postać rzeczy. Nikt nie przepychał się i nie bił drugiej osoby tylko po to, żeby zdobyć jakiś bazgroł na kawałku kartki. Ludzie byli inni. Teraz patrząc przez pryzmat tego jakie sukcesy odnosiła nasza Reprezentacja wszystko się zmienia. Po każdym z tych sukcesów przybywają "fani" - spoko myślę, przecież jeżeli Ci ludzie mają ochotę zostać z naszymi chłopakami na dłużej i jeszcze częściej i mocniej krzyczeć przed telewizorem, przeżywać te same emocje podczas ważnych spotkań co cała siatkarska Polska to ja nie uważam tego za nic złego. Wręcz przeciwnie, a kibicujcie sobie i bądźcie częścią tej wielkiej rodziny. No dobrze, kibicowane kibicowaniem, ale jeżeli na mecz idziesz tylko po to żeby dostać autograf Kurka no to coś tu gra. Tutaj zaczyna się problem.
Na halę przychodzi młoda osoba, przeważnie dziewczyna w różnym wieku. Uwierzcie mi, że spotykałam panienki, które miały po 20 lat i darły się głośniej na Bartka niż jakieś tam trzynastolatki.
Jest mecz, dziewczyna krzyczy. Dajmy tej dziewczynie imię Kasia, no żeby nie powtarzał się jeden wyraz. Stoi taka Kasia na trybunach i obgryza paznokcie, robi coś w telefonie, czesze włosy i mówi "jak ma na imię ten w białym, bo ja nie kojarzę" Oczywiście to był trener.
Myślę sobie, droga Kasiu co tu jeszcze robisz?
No nic. Dobiega koniec spotkania, Kasia i jej grupa przyjaciółek - Jola, Frania i Beatka ustawiają się pod barierką. Oczywiście nie zważając na innych ludzi biegną, krzyczą, płaczą, wyrywają włosy z głowy. Ogólnie rzecz biorąc - no nie widzą nikogo poza siatkarzem zmierzającym w stronę fanów, a jednym celem, który zakodowały sobie w głowach jest PODPIS BARTKA KURKA, bo tylko jego kojarzę i wiem, że będzie fejm jak dodam zdjęcie jego autografu na facebooka. Dziewczyny stoją, drą się. Do dziewczyn dołącza kolejna grupa, która tym razem zna tylko Igłę. WOW myślę - w dwanaście osób znacie już dwa nazwiska. To się nazywa wiedza. Zazdroszczę. Nadchodzi czas, gdy Kurek schodzi z boiska i zmierza w stronę fanów.
No i się zaczyna.
Pierwsza drugą podsadza, czwarta piątą bije, bo zgubiła jej skuwkę od markera. Szósta klęczy na ziemi i się modli do Boga żeby ich tymczasowy idol podszedł, siódma z ósmą zaś zastanawiają się jakiego lakieru do paznokci użyła dziewczyna stojąca naprzeciwko. Bartek zdąży podejść, da im autgorafy. Wcześniej jednak zostanie wyszarpany, dostanie markerem w łeb i zeszytem w twarz. Na samym końcu stoi dziewczyna, która kibicuje Kurkowi kilka lat. I co? Zostaje bez autografu. Dlaczego? Bo Kasia, Jola Frania i Beatka mają ich siedem. Nie wiedzą czy już robić zdjęcie przed halą i dodawać na twittera, czy jednak się powstrzymać i zrobić je w domu, w lepszym świetle
żeby bardziej było widać każdą kreskę postawioną przez Kurka. Pomyślcie, że takich jak one stoją setki. Jak się nie zdenerwować będąc Kurkiem?
Uwierzcie mi, że presja ostatnich kilku lat narasta. Siatkarze są coraz bardziej popularni, a Bartek - kiedyś mało rozpoznawalny dziś nie wyjdzie z hali bez usłyszenia prośby o zdjęcie, czy autograf. Dochodzi do tego o wiele lepsza gra zawodnika jaką prezentuje, wiele wywiadów, zaproszeń na sesje, po prostu jednym słowem - popularność. Jedni radzą sobie z nią lepiej, drudzy gorzej co pokazuje przykład Bartka, który na pewno nie jest typem medialnej osoby i niechętnie pozuje do zdjęć, udziela wywiadów czy żartuje sobie na wizji. Za to uwielbiają go setki ludzi. Za dystans do tego wszystkiego. Niekiedy jednak cierpliwość się kończy , a to wszystko się kumuluje przez jakiś czas i rzeczą prawdopodobną jest to, że chłopak nie wytrzymuje. Ma po prostu dosyć. Jest już starszy, nie bawi go zostawanie po meczu kilka godzin...
Mi jest przykro z tego powodu, bo wiem, że jeszcze dwa lata temu Bartek nie rzucał dziwnych spojrzeń w stronę tłumu, który błaga o podejście. Nie winię jednak tylko zawodnika. Wpływ na jego zachowanie mają ludzie, którzy niekiedy na hali potrafią zachować się jak na stadionie.
Teraz nie ma możliwości rozróżnienia kto chce autograf, bo po prostu mu zależy, a kto tylko dlatego żeby się pochwalić koleżance. Jednak to wszystko nie usprawiedliwia zachowania Bartka i różnych odzywek w stronę kibiców. Jest przecież siatkarzem, popularnym na dodatek więc powinien liczyć się z tym, że nie opuści hali bez podpisania kilku kartek. Czy to aż taki duży wysiłek?
No, ale nic. Myślę, że temat Kurka powinien zostać już zamknięty, a wszelkie spekulacje jak najszybciej ucięte. Bartek być może nie do końca przemyślał to co powiedział udzielając wywiadu do Przeglądu Sportowego, ale czasu nie cofniemy. Powiedział to powiedział. Prawdziwym kibicom pozostaje wiara w to, że kiedyś, nawet za kilka lat wróci do nas stary, dobry Kurek :)
Mam nadzieje, że nikogo nie uraziłam tą wypowiedzią. A przede wszystkim, że nie uraziłam żadnej Kasi, Beatki, Joli ani Frani :)
+ Nie bierzcie sobie do serca tego co tu pisze. Robie to, bo lubię i wyrażam tylko swoje zdanie.
Pytam po co? Ale odpowiedź znajduję za chwilę. W sumie to od razu.
Ostatnio jak pewnie doskonale wiecie w sieci ukazał się wywiad z młodym przyjmującym naszej reprezentacji - Bartkiem Kurkiem.Wiele osób doszukiwało się drugiego dna w tym co powiedział Bartek. Ba! Nawet trzeciego, siódmego i dwunastego.. dna. Z ust Kurka padło coś w stylu "Nie chcę żeby to źle zabrzmiało, ale nie interesuje mnie to czy kibice w nas wierzą" Wiele osób po przeczytaniu tych słów się zniesmaczyło i coraz głośniej i częściej zaczęło wypowiadać na temat zawodnika i tego jak się zmienił na przestrzeni kilku miesięcy, może roku. Być może ludzie mówią prawdę. Być może naprawdę Bartek zmienił podejście do tego wszystkiego, ale za każdym razem ja, jako kibic staram się postawić w jego sytuacji.
Pamiętam stare czasy. Generalnie wtedy o autograf Kurka ciężko nie było. Panowała przecież era Bąka, Kadzia, Świdra. Nikt nie zabijał się stojąc pod barierką, a młody siatkarz jakim był Kurek pozostawał niemalże niezauważalny. Przemykał się bokiem do szatni, po cichu. Nikt nie krzyczał do niego po nazwisku, nie szarpał za bluzę, ani nie płakał na jego widok. W sumie ogólnie rzecz biorąc - no lepiej było. Bartek rozdawał kilka autgorafów, bo nikt o więcej nie prosił. Zresztą, wtedy na podpis nie czekały same nastolatki. To też zmienia postać rzeczy. Nikt nie przepychał się i nie bił drugiej osoby tylko po to, żeby zdobyć jakiś bazgroł na kawałku kartki. Ludzie byli inni. Teraz patrząc przez pryzmat tego jakie sukcesy odnosiła nasza Reprezentacja wszystko się zmienia. Po każdym z tych sukcesów przybywają "fani" - spoko myślę, przecież jeżeli Ci ludzie mają ochotę zostać z naszymi chłopakami na dłużej i jeszcze częściej i mocniej krzyczeć przed telewizorem, przeżywać te same emocje podczas ważnych spotkań co cała siatkarska Polska to ja nie uważam tego za nic złego. Wręcz przeciwnie, a kibicujcie sobie i bądźcie częścią tej wielkiej rodziny. No dobrze, kibicowane kibicowaniem, ale jeżeli na mecz idziesz tylko po to żeby dostać autograf Kurka no to coś tu gra. Tutaj zaczyna się problem.
Na halę przychodzi młoda osoba, przeważnie dziewczyna w różnym wieku. Uwierzcie mi, że spotykałam panienki, które miały po 20 lat i darły się głośniej na Bartka niż jakieś tam trzynastolatki.
Jest mecz, dziewczyna krzyczy. Dajmy tej dziewczynie imię Kasia, no żeby nie powtarzał się jeden wyraz. Stoi taka Kasia na trybunach i obgryza paznokcie, robi coś w telefonie, czesze włosy i mówi "jak ma na imię ten w białym, bo ja nie kojarzę" Oczywiście to był trener.
Myślę sobie, droga Kasiu co tu jeszcze robisz?
No nic. Dobiega koniec spotkania, Kasia i jej grupa przyjaciółek - Jola, Frania i Beatka ustawiają się pod barierką. Oczywiście nie zważając na innych ludzi biegną, krzyczą, płaczą, wyrywają włosy z głowy. Ogólnie rzecz biorąc - no nie widzą nikogo poza siatkarzem zmierzającym w stronę fanów, a jednym celem, który zakodowały sobie w głowach jest PODPIS BARTKA KURKA, bo tylko jego kojarzę i wiem, że będzie fejm jak dodam zdjęcie jego autografu na facebooka. Dziewczyny stoją, drą się. Do dziewczyn dołącza kolejna grupa, która tym razem zna tylko Igłę. WOW myślę - w dwanaście osób znacie już dwa nazwiska. To się nazywa wiedza. Zazdroszczę. Nadchodzi czas, gdy Kurek schodzi z boiska i zmierza w stronę fanów.
No i się zaczyna.
Pierwsza drugą podsadza, czwarta piątą bije, bo zgubiła jej skuwkę od markera. Szósta klęczy na ziemi i się modli do Boga żeby ich tymczasowy idol podszedł, siódma z ósmą zaś zastanawiają się jakiego lakieru do paznokci użyła dziewczyna stojąca naprzeciwko. Bartek zdąży podejść, da im autgorafy. Wcześniej jednak zostanie wyszarpany, dostanie markerem w łeb i zeszytem w twarz. Na samym końcu stoi dziewczyna, która kibicuje Kurkowi kilka lat. I co? Zostaje bez autografu. Dlaczego? Bo Kasia, Jola Frania i Beatka mają ich siedem. Nie wiedzą czy już robić zdjęcie przed halą i dodawać na twittera, czy jednak się powstrzymać i zrobić je w domu, w lepszym świetle
żeby bardziej było widać każdą kreskę postawioną przez Kurka. Pomyślcie, że takich jak one stoją setki. Jak się nie zdenerwować będąc Kurkiem?
Uwierzcie mi, że presja ostatnich kilku lat narasta. Siatkarze są coraz bardziej popularni, a Bartek - kiedyś mało rozpoznawalny dziś nie wyjdzie z hali bez usłyszenia prośby o zdjęcie, czy autograf. Dochodzi do tego o wiele lepsza gra zawodnika jaką prezentuje, wiele wywiadów, zaproszeń na sesje, po prostu jednym słowem - popularność. Jedni radzą sobie z nią lepiej, drudzy gorzej co pokazuje przykład Bartka, który na pewno nie jest typem medialnej osoby i niechętnie pozuje do zdjęć, udziela wywiadów czy żartuje sobie na wizji. Za to uwielbiają go setki ludzi. Za dystans do tego wszystkiego. Niekiedy jednak cierpliwość się kończy , a to wszystko się kumuluje przez jakiś czas i rzeczą prawdopodobną jest to, że chłopak nie wytrzymuje. Ma po prostu dosyć. Jest już starszy, nie bawi go zostawanie po meczu kilka godzin...
Mi jest przykro z tego powodu, bo wiem, że jeszcze dwa lata temu Bartek nie rzucał dziwnych spojrzeń w stronę tłumu, który błaga o podejście. Nie winię jednak tylko zawodnika. Wpływ na jego zachowanie mają ludzie, którzy niekiedy na hali potrafią zachować się jak na stadionie.
Teraz nie ma możliwości rozróżnienia kto chce autograf, bo po prostu mu zależy, a kto tylko dlatego żeby się pochwalić koleżance. Jednak to wszystko nie usprawiedliwia zachowania Bartka i różnych odzywek w stronę kibiców. Jest przecież siatkarzem, popularnym na dodatek więc powinien liczyć się z tym, że nie opuści hali bez podpisania kilku kartek. Czy to aż taki duży wysiłek?
No, ale nic. Myślę, że temat Kurka powinien zostać już zamknięty, a wszelkie spekulacje jak najszybciej ucięte. Bartek być może nie do końca przemyślał to co powiedział udzielając wywiadu do Przeglądu Sportowego, ale czasu nie cofniemy. Powiedział to powiedział. Prawdziwym kibicom pozostaje wiara w to, że kiedyś, nawet za kilka lat wróci do nas stary, dobry Kurek :)
Mam nadzieje, że nikogo nie uraziłam tą wypowiedzią. A przede wszystkim, że nie uraziłam żadnej Kasi, Beatki, Joli ani Frani :)
+ Nie bierzcie sobie do serca tego co tu pisze. Robie to, bo lubię i wyrażam tylko swoje zdanie.
czwartek, 18 lipca 2013
Mariusz kadra, Mariusz nie kadra, start stop czyli Szampon wrócić nie chce chyba słusznie
Ostatnio przeglądając wszystkie portale albo Fan Page o siatkówce nie sposób nie natknąć się na ckliwe posty "Mariusz wróć" "gdzie Ty jesteś, Boże Szampon ostoją"
No tylko coraz częściej zastanawiam się, z jakiej racji Mariusz ma wrócić do kadry? No pytam?
Dochodzą więc do wniosku, że chyba jedynym człowiekiem, który trzeźwo myśli i zawsze wie co powiedzieć jest P. Ireneusz Mazur.
– Anastasiemu z Wlazłym jest nie po drodze i temat jest zamknięty. Co nie zmienia mojego zdania, że Mariusz to jeden z najzdolniejszych siatkarzy na pozycji atakującego. Rola Pawła też jest nie do przecenienia. To prawdziwy przywódca – mówi "Faktowi" były trener kadry Ireneusz Mazur.
Polać Panu, Panie Irku.
Ja powiem tak. Mariusz jest dla mnie przykładem jak należy postępować by zostać legendą za życia.
Mówią "wypiął się na kadrę"
Zastanawiam się czy aby na pewno człowiek, który jest w stanie powiedzieć tak o Mariuszu, wie o kim mówi. Często pukam się w głowę przed monitorem czytając tak żenujące wypowiedzi, dlatego postaram się przytoczyć kilka komentarzy Mariusza zawartych w starym jak świat oświadczeniu, którego niektórym nie chcę się czytać. Żwawiej za to tej części idzie komentowanie nie na temat.
SKARPETKI
W reprezentacji nigdy nie grałem i nie będę grał dla pieniędzy. Po prostu wydawało mi się, że występując w kadrze powinno myśleć się tylko o treningu i o grze. Nie o sprawach organizacyjnych, nie o różnych detalach, jak czysty sprzęt treningowy. Zarzucono mi, że nie piorę własnych rzeczy – na kadrze nie ma na to czasu i chyba każdy to rozumie. Gdy dostajemy swój sprzęt po praniu dla całej drużyny, często zdarza się, że nie wszystko do ciebie wraca. Sprawa skarpetek pojawiła się, bo dostałem 5 par na ponad 2 miesiące. Gdyby powiedziano mi, żebym sam sobie kupił sprzęt, oczywiście bym tak zrobił. Tymczasem mówiono, że dostanę wszystko „następnego dnia”. Sprawa kupna ubrań jest zresztą utrudniona, bo nasze kontrakty wymagają, byśmy chodzili tylko w określonej marce, która ma kontrakt ze Związkiem. W przeciwnym razie PZPS i nam grożą kary, co jest zrozumiałe. Domagałem się tylko tego, byśmy dostali to, co powinniśmy. Dzień po wywiadzie o skarpetkach otrzymałem nagle 20 par, choć wcześniej przez kilka tygodni nie mogłem się doprosić choćby o jedną. Tylko wtedy już ich nie potrzebowałem, jechaliśmy na turniej… To wszystko są detale, ale one składają się na sukces. Gdy potem brakuje ci jednej piłki do zwycięstwa, zaczynasz myśleć, co mogłeś zrobić lepiej, czego ci zabrakło… Zresztą sprawa skarpetek nie była jedyną. Były zgrupowania na których długo nie dostawałem potrzebnego sprzętu, a tłumaczono to… zmianą kroju literki „p” w logo sponsora. Zdarzyło się, że przez dwa tygodnie zgrupowania nie dostawałem koszulki polo, w której przecież byłem zobowiązany chodzić i o którą wiele razy prosiłem! Tymczasem kiedyś, po artykule w gazecie na temat sprzętu, nagle wydano nam następnego dnia wszystko, czego potrzebowaliśmy. Ze starym logo. Okazało się, że sprzęt był i czekał… Przepraszam, ale ja takich zaniedbań zrozumieć nie potrafiłem.
WALKA Z PZPS, BRAK UBEZPIECZEŃ...
Polski Związek Piłki Siatkowej w żadnym stopniu się mną nie interesował i gdyby nie Raul Lozano, który zażądał, by wysłać mnie na badanie do Barcelony, żadnej pomocy bym się nie doczekał. I to był ostatni raz, gdy Związek mi pomógł. Działo się to dokładnie po mistrzostwach Europy w 2007 roku, na których nie mogłem już zagrać. A to był czas, w którym zupełnie nie panowałem już nad własnym organizmem. Skurcze łapały mnie nawet po dziesięciu wyskokach w górę. Bardzo się bałem o swoje zdrowie i przyszłość.
W mediach obarczono mnie winą za nieudany występ kadry w Moskwie. Związek tego nie dementował, ale wtedy nie chciałem przedstawiać publicznie swoich racji i pokazywać, jak mnie potraktowano. Liczyła się tylko olimpijska kwalifikacja.
Podczas pierwszej rundy eliminacji, prekwalifikacji w węgierskim Szombathely skręciłem staw skokowy. Był tam lekarz kadry i należycie się mną zajął, ale na tym troska Związku o mnie po tej kontuzji się skończyła. Nikt nawet nie zapytał, czy wszystko ze mną w porządku i co będzie dalej. Nie dostałem też oczywiście do wypełnienia żadnych dokumentów niezbędnych do uzyskania pomocy ubezpieczyciela. Pozostawiono mnie więc z urazem samemu sobie i choć kontuzji doznałem w meczu kadry, pozostało mi tylko liczyć na pomoc Klubu. Ja mam to szczęście, że gram w PGE Skrze Bełchatów, czyli takim klubie, w którym zawsze szanowano człowieka i nigdy nie odmówiono mu pomocy. Nie wszyscy mają to szczęście, gdy wracają z urazem ze zgrupowania kadry. Wiele klubów rozwiązuje wtedy umowy lub zdecydowanie redukuje zarobki siatkarza. W PGE Skrze takiego zagrożenia nigdy nie było.
Oczywiście, skręcenie kostki nie jest najpoważniejszą z kontuzji, ale cała ta sytuacja dobrze pokazuje mechanizmy działania Związku.
i na koniec...
Dlaczego piszę to wszystko? Bo zniszczono moje marzenia. Bo czuję się kopany i poniewierany niesłusznie, choć rozmawiałem z Prezesem Przedpełskim o porozumieniu, zawieszeniu broni dla dobra dyscypliny. Powiedziałem co mnie boli, On uznał moje racje i mieliśmy nie prowadzić publicznej dyskusji. Stało się inaczej. Teraz zareagowałem, bo mam obawy, że po wypowiedziach prezesa Przedpełskiego niedługo nie odróżnimy siatkarskiej hali od niektórych stadionów piłkarskich. Szkoda, że ze wspaniałej atmosfery, która była naszym znakiem rozpoznawczym, może wiele nie pozostać. Nie podoba mi się, że związek rozmawia ze mną przez media ... Inne były warunki naszego porozumienia.
Ja temu człowiekowi nie mam nic do zarzucenia. Kocha kadrę całym sercem i na każdym kroku to podkreśla. Boli mnie fakt, że nie może stanąć w szeregu z naszymi chłopakami i wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego z najwyższego stopnia podium, że nie może pokazać tego na co go stać. Przykro mi, że jeden z najlepszych atakujących na świecie nie gra w reprezentacji, że siedzi w domu, przed telewizorem podczas, gdy mógłby wiele zrobić. Dla kibiców, dla Związku. Ale nie chce. Nie dziwię mu się. Cały czas robiono z niego głupiego. Wlazły był najgorszy, Wlazły się odwrócił. GÓWNO PRAWDA. Mariusz robił co mógł by wspomóc kadrę, tym bardziej to wszystko pokazuje to oświadczenie.
NADAL KTOŚ CHCE POWIEDZIEĆ, ŻE WSZYSTKO JEST WINĄ WLAZŁEGO?
No tylko coraz częściej zastanawiam się, z jakiej racji Mariusz ma wrócić do kadry? No pytam?
Dochodzą więc do wniosku, że chyba jedynym człowiekiem, który trzeźwo myśli i zawsze wie co powiedzieć jest P. Ireneusz Mazur.
– Anastasiemu z Wlazłym jest nie po drodze i temat jest zamknięty. Co nie zmienia mojego zdania, że Mariusz to jeden z najzdolniejszych siatkarzy na pozycji atakującego. Rola Pawła też jest nie do przecenienia. To prawdziwy przywódca – mówi "Faktowi" były trener kadry Ireneusz Mazur.
Polać Panu, Panie Irku.
Ja powiem tak. Mariusz jest dla mnie przykładem jak należy postępować by zostać legendą za życia.
Mówią "wypiął się na kadrę"
Zastanawiam się czy aby na pewno człowiek, który jest w stanie powiedzieć tak o Mariuszu, wie o kim mówi. Często pukam się w głowę przed monitorem czytając tak żenujące wypowiedzi, dlatego postaram się przytoczyć kilka komentarzy Mariusza zawartych w starym jak świat oświadczeniu, którego niektórym nie chcę się czytać. Żwawiej za to tej części idzie komentowanie nie na temat.
SKARPETKI
W reprezentacji nigdy nie grałem i nie będę grał dla pieniędzy. Po prostu wydawało mi się, że występując w kadrze powinno myśleć się tylko o treningu i o grze. Nie o sprawach organizacyjnych, nie o różnych detalach, jak czysty sprzęt treningowy. Zarzucono mi, że nie piorę własnych rzeczy – na kadrze nie ma na to czasu i chyba każdy to rozumie. Gdy dostajemy swój sprzęt po praniu dla całej drużyny, często zdarza się, że nie wszystko do ciebie wraca. Sprawa skarpetek pojawiła się, bo dostałem 5 par na ponad 2 miesiące. Gdyby powiedziano mi, żebym sam sobie kupił sprzęt, oczywiście bym tak zrobił. Tymczasem mówiono, że dostanę wszystko „następnego dnia”. Sprawa kupna ubrań jest zresztą utrudniona, bo nasze kontrakty wymagają, byśmy chodzili tylko w określonej marce, która ma kontrakt ze Związkiem. W przeciwnym razie PZPS i nam grożą kary, co jest zrozumiałe. Domagałem się tylko tego, byśmy dostali to, co powinniśmy. Dzień po wywiadzie o skarpetkach otrzymałem nagle 20 par, choć wcześniej przez kilka tygodni nie mogłem się doprosić choćby o jedną. Tylko wtedy już ich nie potrzebowałem, jechaliśmy na turniej… To wszystko są detale, ale one składają się na sukces. Gdy potem brakuje ci jednej piłki do zwycięstwa, zaczynasz myśleć, co mogłeś zrobić lepiej, czego ci zabrakło… Zresztą sprawa skarpetek nie była jedyną. Były zgrupowania na których długo nie dostawałem potrzebnego sprzętu, a tłumaczono to… zmianą kroju literki „p” w logo sponsora. Zdarzyło się, że przez dwa tygodnie zgrupowania nie dostawałem koszulki polo, w której przecież byłem zobowiązany chodzić i o którą wiele razy prosiłem! Tymczasem kiedyś, po artykule w gazecie na temat sprzętu, nagle wydano nam następnego dnia wszystko, czego potrzebowaliśmy. Ze starym logo. Okazało się, że sprzęt był i czekał… Przepraszam, ale ja takich zaniedbań zrozumieć nie potrafiłem.
WALKA Z PZPS, BRAK UBEZPIECZEŃ...
Polski Związek Piłki Siatkowej w żadnym stopniu się mną nie interesował i gdyby nie Raul Lozano, który zażądał, by wysłać mnie na badanie do Barcelony, żadnej pomocy bym się nie doczekał. I to był ostatni raz, gdy Związek mi pomógł. Działo się to dokładnie po mistrzostwach Europy w 2007 roku, na których nie mogłem już zagrać. A to był czas, w którym zupełnie nie panowałem już nad własnym organizmem. Skurcze łapały mnie nawet po dziesięciu wyskokach w górę. Bardzo się bałem o swoje zdrowie i przyszłość.
W mediach obarczono mnie winą za nieudany występ kadry w Moskwie. Związek tego nie dementował, ale wtedy nie chciałem przedstawiać publicznie swoich racji i pokazywać, jak mnie potraktowano. Liczyła się tylko olimpijska kwalifikacja.
Podczas pierwszej rundy eliminacji, prekwalifikacji w węgierskim Szombathely skręciłem staw skokowy. Był tam lekarz kadry i należycie się mną zajął, ale na tym troska Związku o mnie po tej kontuzji się skończyła. Nikt nawet nie zapytał, czy wszystko ze mną w porządku i co będzie dalej. Nie dostałem też oczywiście do wypełnienia żadnych dokumentów niezbędnych do uzyskania pomocy ubezpieczyciela. Pozostawiono mnie więc z urazem samemu sobie i choć kontuzji doznałem w meczu kadry, pozostało mi tylko liczyć na pomoc Klubu. Ja mam to szczęście, że gram w PGE Skrze Bełchatów, czyli takim klubie, w którym zawsze szanowano człowieka i nigdy nie odmówiono mu pomocy. Nie wszyscy mają to szczęście, gdy wracają z urazem ze zgrupowania kadry. Wiele klubów rozwiązuje wtedy umowy lub zdecydowanie redukuje zarobki siatkarza. W PGE Skrze takiego zagrożenia nigdy nie było.
Oczywiście, skręcenie kostki nie jest najpoważniejszą z kontuzji, ale cała ta sytuacja dobrze pokazuje mechanizmy działania Związku.
i na koniec...
Dlaczego piszę to wszystko? Bo zniszczono moje marzenia. Bo czuję się kopany i poniewierany niesłusznie, choć rozmawiałem z Prezesem Przedpełskim o porozumieniu, zawieszeniu broni dla dobra dyscypliny. Powiedziałem co mnie boli, On uznał moje racje i mieliśmy nie prowadzić publicznej dyskusji. Stało się inaczej. Teraz zareagowałem, bo mam obawy, że po wypowiedziach prezesa Przedpełskiego niedługo nie odróżnimy siatkarskiej hali od niektórych stadionów piłkarskich. Szkoda, że ze wspaniałej atmosfery, która była naszym znakiem rozpoznawczym, może wiele nie pozostać. Nie podoba mi się, że związek rozmawia ze mną przez media ... Inne były warunki naszego porozumienia.
Ja temu człowiekowi nie mam nic do zarzucenia. Kocha kadrę całym sercem i na każdym kroku to podkreśla. Boli mnie fakt, że nie może stanąć w szeregu z naszymi chłopakami i wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego z najwyższego stopnia podium, że nie może pokazać tego na co go stać. Przykro mi, że jeden z najlepszych atakujących na świecie nie gra w reprezentacji, że siedzi w domu, przed telewizorem podczas, gdy mógłby wiele zrobić. Dla kibiców, dla Związku. Ale nie chce. Nie dziwię mu się. Cały czas robiono z niego głupiego. Wlazły był najgorszy, Wlazły się odwrócił. GÓWNO PRAWDA. Mariusz robił co mógł by wspomóc kadrę, tym bardziej to wszystko pokazuje to oświadczenie.
NADAL KTOŚ CHCE POWIEDZIEĆ, ŻE WSZYSTKO JEST WINĄ WLAZŁEGO?
– Anastasiemu z
Wlazłym jest nie po drodze i temat jest zamknięty. Co nie zmienia mojego
zdania, że Mariusz to jeden z najzdolniejszych siatkarzy
na pozycji atakującego. Rola Pawła też jest nie do przecenienia. To
prawdziwy przywódca – mówi "Faktowi" były trener kadry Ireneusz Mazur.
– Anastasiemu z
Wlazłym jest nie po drodze i temat jest zamknięty. Co nie zmienia mojego
zdania, że Mariusz to jeden z najzdolniejszych siatkarzy
na pozycji atakującego. Rola Pawła też jest nie do przecenienia. To
prawdziwy przywódca – mówi "Faktowi" były trener kadry Ireneusz Mazur.
– Anastasiemu z
Wlazłym jest nie po drodze i temat jest zamknięty. Co nie zmienia mojego
zdania, że Mariusz to jeden z najzdolniejszych siatkarzy
na pozycji atakującego. Rola Pawła też jest nie do przecenienia. To
prawdziwy przywódca – mówi "Faktowi" były trener kadry Ireneusz Mazur.
piątek, 12 lipca 2013
Final Six tym razem nie dla nas
Mar Del Plata nie podbita.
Setki tysięcy ludzi krzyczących. Nieważne, czy przed telewizorem czy na hali. Dzieci, dorośli, starsze osoby. Biało-czerwone koszulki, biało-czerwone skarpetki, biało-czerwone majtki.Transmisje na Polsacie. Polskie hale wypełnione po brzegi.
Czyli Liga Światowa 2013 nie dla nas, szkoda.
Dziś wszystko już jasne, tak naprawdę miałam nic nie pisać na temat tegorocznej Ligi Światowej, bo po prostu jest mi cholernie przykro. Czuję głupią pustkę, żal, niedosyt. Mam świadomość, że mogło być lepiej, że dziś mogliśmy skakać ze szczęścia, krzyczeć i śpiewać po kątach w domach "Polska biało-czerwoni" Niestety. To wszystko na nic, bo nasi panowie przegrali. Pytanie, dlaczego? Bułgaria to przecież potencjalnie słabszy przeciwnik z jeszcze słabszymi kibicami i warunkami u siebie w hali (o ile Bułgarię można nazwać krajem, a Bułgarów kibicami)
Każdy się łudził jednocześnie mając świadomość, że będzie ciężko, no.. i było. Polacy od początku spotkania, byli jacyś niewyraźni (prawie jak transmisja meczu)
Do pierwszej przerwy technicznej serca wszystkich zdały się być uspokojone, tętno nikomu nie podskakiwało i mogłoby się nawet zdawać, że już będzie spoko. No, że wyjedziemy z tej zapyziałej hali... że zasmucimy wszystkich TYCH "kibiców" (TFU!)
Nie wyjechaliśmy. Niestety. (Tylko Winiar wyjedzie kontuzją...)
Bułgarzy przejęli inicjatywę, a nasi popełniali błędy. Na hali słyszeliśmy dwa nazwiska, no przynajmniej najczęściej. (SOKOŁOV SOKOŁOV ALEKSJEV ALEKSJEV) nie wiem czy nie znają innych zawodników swojej kadry, ale tak to już sobie było. Śpiewali, tańczyli, krzyczeli, pluli, a w torbach pewnie trzymali pietruszki, pomidory i kalarepę, gdyby (NIE DAJ BOŻE! :O) sędzia zasędziował (wiem, że nie ma takiego słowa) na ich niekorzyść. Ba, tak właściwie to sędziowie nawet sędziowali dobrze. Może dlatego, że Bułgarom łatwo szło, a nam trochę opornie i trochę nie tak, jak na Polską kadrę przystało. Jednak do meritum....
Niestety, nie wywalczyliśmy awansu do Final Six i pozostaje nam gra o przysłowiową "pietruszkę" (tą samą, którą Bułgarzy trzymali w torbach, no na wszelki wypadek)
Żal było patrzeć na naszych chłopaków, widać że się starali, ale nie popisał się niestety trener. Oczywiście winy zrzucać nie można na Anastasiego, bo gdybyśmy dziś wygrali to byłby królem i mentorem i w ogóle jakimś superbohaterem, ale prawda jest przykra. Nie rozumiem, dlaczego wpuścił Fabiana tak późno skoro chłopak ewidentnie sobie radzi. Nie rozumiem też dlaczego Kosok wszedł przy stanie (dla Bułgarii....) 20: 14 (czy coś takiego) i dlaczego nasz rasowy napierdalacz Piter nie atakował, prawie wcale. Przecież tego chłopaka ( z TAAAAAKIM ZASIĘGIEM) nie ma nikt prawa nawet powąchać na środku, no może poza jednym Brazylijczykiem i którymś Rosjaninem.
No właśnie, ale to już pozostawimy Andrei, a właściwie to dwójce Andrzejów. W ich rękach będzie przygotowanie do Mistrzostw Europy naszych orłów, tak żeby reprezentowali najwyższy poziom.
Przynajmniej taki, żeby móc ograć tych.. Bułgarów.
Pewnie wielu osobom jest przykro. Mi też na początku było, ale postanowiłam się nie zadręczać i wmówiłam sobie, że chcemy dłużej przygotowywać się do Mistrzostw. No, bo tak w sumie to jest prawda. Będziemy mieli więcej czasu itp. A Canarinhos chcąc nie chcąc pomęczą się w Mar Del Placie. Tak jak reszta. Bułgarzy też. Im tego szczególnie życzę. I życzę im też tego, żeby nie miał im kto zrobić USG w Argentynie.
No i ogólnie to atmosfera na hali (tak się mówi w Bułgarii na stadion) była żenująca, przykra, smutna, żałosna i FIVB powinno pluć sobie w brodę, że pozwoliło na organizację JAKIEGOKOLWIEK meczu. Ja, osobiście nie powierzyłabym Bułgarom nawet organizacji pikniku dla osób po siedemdziesiątce, czy zawodów siatkówki wodnej. Nie mówiąc o TAKIEJ siatkówce NA TAKIM poziomie. No nic.... Ważne, że chłopcy wyszli bezpiecznie z hali nie dostając kalarepą..
A wam powiem tak "JESZCZE BĘDZIE CZAS, ZOBACZYSZ ODWRÓCI SIĘ KARTA, KAŻDY DOBRY CZŁOWIEK W ŻYCIU W KOŃCU MUSI MIEĆ FARTA" :)
Jak nie dziś, to za rok. :)
Także mam nadzieje, że nie uraziłam nikogo tym krótkim wpisem. (obrońcy Bułgarów niech nie biją, ja po prostu zraziłam się już kompletnie do tego narodu i może do siatkarzy tego kraju szacunek jest, ale do kibiców (TFU) brak.
Powinni uczyć się od POLSKI, BRAZYLII CZY ROSJI jak kibicować.
Setki tysięcy ludzi krzyczących. Nieważne, czy przed telewizorem czy na hali. Dzieci, dorośli, starsze osoby. Biało-czerwone koszulki, biało-czerwone skarpetki, biało-czerwone majtki.Transmisje na Polsacie. Polskie hale wypełnione po brzegi.
Czyli Liga Światowa 2013 nie dla nas, szkoda.
Dziś wszystko już jasne, tak naprawdę miałam nic nie pisać na temat tegorocznej Ligi Światowej, bo po prostu jest mi cholernie przykro. Czuję głupią pustkę, żal, niedosyt. Mam świadomość, że mogło być lepiej, że dziś mogliśmy skakać ze szczęścia, krzyczeć i śpiewać po kątach w domach "Polska biało-czerwoni" Niestety. To wszystko na nic, bo nasi panowie przegrali. Pytanie, dlaczego? Bułgaria to przecież potencjalnie słabszy przeciwnik z jeszcze słabszymi kibicami i warunkami u siebie w hali (o ile Bułgarię można nazwać krajem, a Bułgarów kibicami)
Każdy się łudził jednocześnie mając świadomość, że będzie ciężko, no.. i było. Polacy od początku spotkania, byli jacyś niewyraźni (prawie jak transmisja meczu)
Do pierwszej przerwy technicznej serca wszystkich zdały się być uspokojone, tętno nikomu nie podskakiwało i mogłoby się nawet zdawać, że już będzie spoko. No, że wyjedziemy z tej zapyziałej hali... że zasmucimy wszystkich TYCH "kibiców" (TFU!)
Nie wyjechaliśmy. Niestety. (Tylko Winiar wyjedzie kontuzją...)
Bułgarzy przejęli inicjatywę, a nasi popełniali błędy. Na hali słyszeliśmy dwa nazwiska, no przynajmniej najczęściej. (SOKOŁOV SOKOŁOV ALEKSJEV ALEKSJEV) nie wiem czy nie znają innych zawodników swojej kadry, ale tak to już sobie było. Śpiewali, tańczyli, krzyczeli, pluli, a w torbach pewnie trzymali pietruszki, pomidory i kalarepę, gdyby (NIE DAJ BOŻE! :O) sędzia zasędziował (wiem, że nie ma takiego słowa) na ich niekorzyść. Ba, tak właściwie to sędziowie nawet sędziowali dobrze. Może dlatego, że Bułgarom łatwo szło, a nam trochę opornie i trochę nie tak, jak na Polską kadrę przystało. Jednak do meritum....
Niestety, nie wywalczyliśmy awansu do Final Six i pozostaje nam gra o przysłowiową "pietruszkę" (tą samą, którą Bułgarzy trzymali w torbach, no na wszelki wypadek)
Żal było patrzeć na naszych chłopaków, widać że się starali, ale nie popisał się niestety trener. Oczywiście winy zrzucać nie można na Anastasiego, bo gdybyśmy dziś wygrali to byłby królem i mentorem i w ogóle jakimś superbohaterem, ale prawda jest przykra. Nie rozumiem, dlaczego wpuścił Fabiana tak późno skoro chłopak ewidentnie sobie radzi. Nie rozumiem też dlaczego Kosok wszedł przy stanie (dla Bułgarii....) 20: 14 (czy coś takiego) i dlaczego nasz rasowy napierdalacz Piter nie atakował, prawie wcale. Przecież tego chłopaka ( z TAAAAAKIM ZASIĘGIEM) nie ma nikt prawa nawet powąchać na środku, no może poza jednym Brazylijczykiem i którymś Rosjaninem.
No właśnie, ale to już pozostawimy Andrei, a właściwie to dwójce Andrzejów. W ich rękach będzie przygotowanie do Mistrzostw Europy naszych orłów, tak żeby reprezentowali najwyższy poziom.
Przynajmniej taki, żeby móc ograć tych.. Bułgarów.
Pewnie wielu osobom jest przykro. Mi też na początku było, ale postanowiłam się nie zadręczać i wmówiłam sobie, że chcemy dłużej przygotowywać się do Mistrzostw. No, bo tak w sumie to jest prawda. Będziemy mieli więcej czasu itp. A Canarinhos chcąc nie chcąc pomęczą się w Mar Del Placie. Tak jak reszta. Bułgarzy też. Im tego szczególnie życzę. I życzę im też tego, żeby nie miał im kto zrobić USG w Argentynie.
No i ogólnie to atmosfera na hali (tak się mówi w Bułgarii na stadion) była żenująca, przykra, smutna, żałosna i FIVB powinno pluć sobie w brodę, że pozwoliło na organizację JAKIEGOKOLWIEK meczu. Ja, osobiście nie powierzyłabym Bułgarom nawet organizacji pikniku dla osób po siedemdziesiątce, czy zawodów siatkówki wodnej. Nie mówiąc o TAKIEJ siatkówce NA TAKIM poziomie. No nic.... Ważne, że chłopcy wyszli bezpiecznie z hali nie dostając kalarepą..
A wam powiem tak "JESZCZE BĘDZIE CZAS, ZOBACZYSZ ODWRÓCI SIĘ KARTA, KAŻDY DOBRY CZŁOWIEK W ŻYCIU W KOŃCU MUSI MIEĆ FARTA" :)
Jak nie dziś, to za rok. :)
Także mam nadzieje, że nie uraziłam nikogo tym krótkim wpisem. (obrońcy Bułgarów niech nie biją, ja po prostu zraziłam się już kompletnie do tego narodu i może do siatkarzy tego kraju szacunek jest, ale do kibiców (TFU) brak.
Powinni uczyć się od POLSKI, BRAZYLII CZY ROSJI jak kibicować.
czwartek, 11 lipca 2013
Konkursy, projekty, pomysły za sto punktów
Cześć moi drodzy.
Dziś już drugi raz się do Was zwracam, ale rozmach, co? Masakra. :)
No dobra, ale do rzeczy. Robimy mini projekt. Pokrótce opowiem Wam na czym miałby on polegać i co dokładnie mielibyście zrobić żeby wziąć w nim udział.
Na początku sama nie miałam do końca koncepcji jak miałoby to wszystko wyglądać, zastanawiałam się czy warto cokolwiek robić, ale stwierdziłam, że póki mamy wakacje to trzeba jakoś urozmaicać Wam czas, tak żebyście się zbytnio nie nudzili.
Zakładam, że każdy ma kamerę czy to w telefonie, czy w komputerze bądź po prostu w aparacie.
Waszym zadaniem jest nagranie 20 sekundowego filmiku W DOBREJ JAKOŚCI DŹWIĘKU.
Ja, będąc na Mistrzostwach Europy w Gdańsku będę miała bezpośredni kontakt z siatkarzami i wręczę im płytki z jednym, wielkim zmontowanym filmikiem od nas - kibiców oraz "lajkowiczów"
Dup, Draży i Siatkarzy. Pomoże mi w tym jeden siatkarz więc naprawdę warto brać udział. Jeśli zgłosimy się w dużej ilości to projekt może zyskać na popularności i to bardzo. :)
Podsumowując:
1. Bierzesz aparat, telefon kalkulator nagrywasz filmik, w którym powiesz ZA CO KOCHASZ NASZYCH SIATKARZY
2. Wysyłasz swój filmik na adres: dupy.draze.i.siatkarze@onet.pl do 1 WRZEŚNIA.
3. Ja to montuje i wręczam naszym chłopakom. :)
WARUNKI:
- MUSI BYĆ CIĘ DOBRZE SŁYCHAĆ
- FILMIK MA BYĆ NIE DŁUŻSZY NIŻ 20 SEK.
- FORMAT FILMIKU MA BYĆ AVI
- ZAKŁADASZ BARWY NARODOWE I MÓWISZ PROSTO Z SERCA :)
Dziś już drugi raz się do Was zwracam, ale rozmach, co? Masakra. :)
No dobra, ale do rzeczy. Robimy mini projekt. Pokrótce opowiem Wam na czym miałby on polegać i co dokładnie mielibyście zrobić żeby wziąć w nim udział.
Na początku sama nie miałam do końca koncepcji jak miałoby to wszystko wyglądać, zastanawiałam się czy warto cokolwiek robić, ale stwierdziłam, że póki mamy wakacje to trzeba jakoś urozmaicać Wam czas, tak żebyście się zbytnio nie nudzili.
Zakładam, że każdy ma kamerę czy to w telefonie, czy w komputerze bądź po prostu w aparacie.
Waszym zadaniem jest nagranie 20 sekundowego filmiku W DOBREJ JAKOŚCI DŹWIĘKU.
Ja, będąc na Mistrzostwach Europy w Gdańsku będę miała bezpośredni kontakt z siatkarzami i wręczę im płytki z jednym, wielkim zmontowanym filmikiem od nas - kibiców oraz "lajkowiczów"
Dup, Draży i Siatkarzy. Pomoże mi w tym jeden siatkarz więc naprawdę warto brać udział. Jeśli zgłosimy się w dużej ilości to projekt może zyskać na popularności i to bardzo. :)
Podsumowując:
1. Bierzesz aparat, telefon kalkulator nagrywasz filmik, w którym powiesz ZA CO KOCHASZ NASZYCH SIATKARZY
2. Wysyłasz swój filmik na adres: dupy.draze.i.siatkarze@onet.pl do 1 WRZEŚNIA.
3. Ja to montuje i wręczam naszym chłopakom. :)
WARUNKI:
- MUSI BYĆ CIĘ DOBRZE SŁYCHAĆ
- FILMIK MA BYĆ NIE DŁUŻSZY NIŻ 20 SEK.
- FORMAT FILMIKU MA BYĆ AVI
- ZAKŁADASZ BARWY NARODOWE I MÓWISZ PROSTO Z SERCA :)
Bułgaria czyli problem za problemem problemem pogania...
O Bułgario....
Ech, niedawno do sieci wpadł artykuł od strony ciacha.net, a właściwie to nie do końca artykuł tylko przytoczone komentarze z ubiegłorocznej Ligi Światowej. Takie tam, miłe słowo od kibiców (o ile tak można nazwać osoby traktujące przeciwnika)
Na początku się zdenerwowałam, no bo jak można komukolwiek życzyć śmierci? Przecież tak się nie da. Później jednak stwierdziłam, że to bezsensu. Z jednej strony to dobrze, że osoby piszące na ciachach artykuły to dodały, bo w końcu mogliśmy zobaczyć smutną prawdę o tych ludziach, ale z drugiej po co wygrzebywać sprawy sprzed roku...
Nie wiem i najprawdopodobniej się nie dowiem, dlaczego po tym co działo się w Sofii Bułgarom przyznaje się jakiekolwiek spotkania w ich kraju? Przecież to niedorzeczne.
Czy naprawdę ludzie to ustalający byli ślepi, czy udawali że nie widzieli tego jak traktowano naszych siatkarzy? Na boisko wleciały butelki, jedzenie, a siatkarze bali się opuścić halę. Dlaczego z meczów siatkówki robi się stadion? Dlaczego podczas Polskiego hymnu były gwizdy? Przecież tacy ludzie nie powinni być wpuszczani na halę. Jednak dzisiejsza kolejna "super" nowina zwaliła mnie z nóg..
"W BUŁGARII NIE BĘDZIE WIDEO WERYFIKACJI, BO ORGANIZATORÓW NA TO NIE STAĆ"
No to, po raz kolejny pytam po jaką cholerę te mecze? Ja rozumiem, pewne reguły, zasady, ale przecież hala w Warnie, w której grać będą nasi siatkarze nie ma nawet klimatyzacji, nie mówiąc o możliwości montażu popularnego u nas w kraju "challenge'u" Na pewno znalazłby się lepszy obiekt, chociażby u nas w kraju.. A o problemach w hali może byśmy nie wiedzieli, gdyby nie wpis jednego kibica z Bułgarii... Opinię pozostawiam wam.
Ja tylko mam nadzieję, że nic poważniejszego się naszym chłopakom w Bułgarii nie stanie i że wywieziemy stamtąd sześć, bardzo cennych punktów pokazując jednocześnie, że komentarze typu "Polska wygrała przez sędziów" są żałosne.
Ech, niedawno do sieci wpadł artykuł od strony ciacha.net, a właściwie to nie do końca artykuł tylko przytoczone komentarze z ubiegłorocznej Ligi Światowej. Takie tam, miłe słowo od kibiców (o ile tak można nazwać osoby traktujące przeciwnika)
Na początku się zdenerwowałam, no bo jak można komukolwiek życzyć śmierci? Przecież tak się nie da. Później jednak stwierdziłam, że to bezsensu. Z jednej strony to dobrze, że osoby piszące na ciachach artykuły to dodały, bo w końcu mogliśmy zobaczyć smutną prawdę o tych ludziach, ale z drugiej po co wygrzebywać sprawy sprzed roku...
Nie wiem i najprawdopodobniej się nie dowiem, dlaczego po tym co działo się w Sofii Bułgarom przyznaje się jakiekolwiek spotkania w ich kraju? Przecież to niedorzeczne.
Czy naprawdę ludzie to ustalający byli ślepi, czy udawali że nie widzieli tego jak traktowano naszych siatkarzy? Na boisko wleciały butelki, jedzenie, a siatkarze bali się opuścić halę. Dlaczego z meczów siatkówki robi się stadion? Dlaczego podczas Polskiego hymnu były gwizdy? Przecież tacy ludzie nie powinni być wpuszczani na halę. Jednak dzisiejsza kolejna "super" nowina zwaliła mnie z nóg..
"W BUŁGARII NIE BĘDZIE WIDEO WERYFIKACJI, BO ORGANIZATORÓW NA TO NIE STAĆ"
No to, po raz kolejny pytam po jaką cholerę te mecze? Ja rozumiem, pewne reguły, zasady, ale przecież hala w Warnie, w której grać będą nasi siatkarze nie ma nawet klimatyzacji, nie mówiąc o możliwości montażu popularnego u nas w kraju "challenge'u" Na pewno znalazłby się lepszy obiekt, chociażby u nas w kraju.. A o problemach w hali może byśmy nie wiedzieli, gdyby nie wpis jednego kibica z Bułgarii... Opinię pozostawiam wam.
Ja tylko mam nadzieję, że nic poważniejszego się naszym chłopakom w Bułgarii nie stanie i że wywieziemy stamtąd sześć, bardzo cennych punktów pokazując jednocześnie, że komentarze typu "Polska wygrała przez sędziów" są żałosne.
środa, 10 lipca 2013
Hej!
Dawno nic nie pisałam, bo post o Zibim wywołał oburzenie. No, ale co poradzić. Prawda? Ogólnie to mam dużo ciekawych pomysłów dotyczących strony, ale nie bardzo wiem jak je zrealizować. Zastanawiam się czy nie zrobić wam konkursu i jakiejś poważniejszej akcji, ale póki co nie zdradzę szczegółów, bo trzeba wszystko dopracować. W każdym bądź razie, być może częściej będziemy widywać się na meczach Plus Ligowych. Czemu nie, prawda?
A więc, ostatnio do sieci wpadło parę, dość nieprzyjemnych i niewygodnych dla niektórych fanek Bartka Kurka zdjęć. Mianowicie Bartek i jego dziewczyna Natalia.
Nie mam pojęcia co wywołało tak wielki skandal, skoro wiadomo było od dawien dawna, że młody siatkarz ma dziewczynę, że jest z nią szczęśliwy i przecież sama p. Natalia pojawiała się na meczach niejednokrotnie. Osobiście nie jestem w stanie zrozumieć osób, które mają oto pretensje, które wybierają Bartkowi inną, idealną dziewczynę. Nie rozumiem, co niektórych obchodzą włosy tej kobiety, jej wiek czy makijaż? Skoro Bartek jest szczęśliwy, to dlaczego niektórzy zachowują się w ten sposób Zresztą, po co włazić siatkarzom z butami w związki? Nie lepiej interesować się siatkówką? Sama dodałam na DDiS dwa zdjęcia, ale uznałam, że to błąd i w natychmiastowym tempie musiałam je usunąć, bo wiem, że niektóre osoby ze środowiska siatkarskiego do nas zaglądają i spodziewałam się, że nie będą pocieszone komentarzami. Byłam święcie przekonana, że wszyscy wiedzą o związku młodego Kurka, no... ale się pomyliłam. Poniekąd więc czuje się winna tej całej śmiesznej nagonki.
Dlatego stwierdziłam, że już nigdy nie pojawią się u nas zdjęcia zawodnika i jego drugiej połówki, bo komentarze, które można pod nimi czytać są niesmaczne. Nie tylko na naszej stronie, a również na innych siatkarskich Fan Page'ach.
Ja życzę Kurkowi jak najlepiej, nie wiem jak inni. :)
*na dole w komentarzach możecie proponować o czym napisać niebawem. :)
Dawno nic nie pisałam, bo post o Zibim wywołał oburzenie. No, ale co poradzić. Prawda? Ogólnie to mam dużo ciekawych pomysłów dotyczących strony, ale nie bardzo wiem jak je zrealizować. Zastanawiam się czy nie zrobić wam konkursu i jakiejś poważniejszej akcji, ale póki co nie zdradzę szczegółów, bo trzeba wszystko dopracować. W każdym bądź razie, być może częściej będziemy widywać się na meczach Plus Ligowych. Czemu nie, prawda?
A więc, ostatnio do sieci wpadło parę, dość nieprzyjemnych i niewygodnych dla niektórych fanek Bartka Kurka zdjęć. Mianowicie Bartek i jego dziewczyna Natalia.
Nie mam pojęcia co wywołało tak wielki skandal, skoro wiadomo było od dawien dawna, że młody siatkarz ma dziewczynę, że jest z nią szczęśliwy i przecież sama p. Natalia pojawiała się na meczach niejednokrotnie. Osobiście nie jestem w stanie zrozumieć osób, które mają oto pretensje, które wybierają Bartkowi inną, idealną dziewczynę. Nie rozumiem, co niektórych obchodzą włosy tej kobiety, jej wiek czy makijaż? Skoro Bartek jest szczęśliwy, to dlaczego niektórzy zachowują się w ten sposób Zresztą, po co włazić siatkarzom z butami w związki? Nie lepiej interesować się siatkówką? Sama dodałam na DDiS dwa zdjęcia, ale uznałam, że to błąd i w natychmiastowym tempie musiałam je usunąć, bo wiem, że niektóre osoby ze środowiska siatkarskiego do nas zaglądają i spodziewałam się, że nie będą pocieszone komentarzami. Byłam święcie przekonana, że wszyscy wiedzą o związku młodego Kurka, no... ale się pomyliłam. Poniekąd więc czuje się winna tej całej śmiesznej nagonki.
Dlatego stwierdziłam, że już nigdy nie pojawią się u nas zdjęcia zawodnika i jego drugiej połówki, bo komentarze, które można pod nimi czytać są niesmaczne. Nie tylko na naszej stronie, a również na innych siatkarskich Fan Page'ach.
Ja życzę Kurkowi jak najlepiej, nie wiem jak inni. :)
*na dole w komentarzach możecie proponować o czym napisać niebawem. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)